Fenomen pojęciowy

Wazektomia jest chyba jedynym zjawiskiem, w którym pojęcia uchodzące za negatywne: "bez" i "nie" mają znaczenie pozytywne. Zacznijmy od wspaniałych "bez", a jest ich aż siedem.

Bez bólu: zanim organizm zbliży się do progu bólu, jest neutralizowany środkiem przeciwbólowym. Czasami po zabiegu przez kilka dni coś tam ciągnie i ma się wrażenie rozpierania, ale można o tym zapomnieć.

Bez stresu: zanim pacjent zdąży się zdenerwować, jest już po wszystkim. Schodzi z fotela i mile zaskoczony idzie do przebieralni, a następnie jedzie do domu. Realna skala dyskomfortu psychicznego, bo on stanowi główne źródło stresu, jest przy właściwym przeprowadzeniu zabiegu porównywalna do wizyty u fryzjera. Wszystko trwa kilka do kilkunastu minut w zależności od uwarunkowań anatomicznych, nie pozostawiając żadnych następstw ujemnych. Realny dyskomfort jest śladowy, ale o tym dowiadujemy się dopiero po opuszczeniu progu gabinetu zabiegowego. Co otrzymujemy w zamian? Bilans zysków i strat jest, przy prawidłowym przeprowadzeniu zabiegu i braku komplikacji anatomicznych, zdecydowanie po stronie zysków.

Bez powikłań: nie ma co się wikłać, pod warunkiem, że wszystko jest wykonane zgodnie z wypracowaną przez lata praktyki doskonałością. Wówczas ryzyko jest minimalne. Niemniej jednak jest to operacyjna ingerencja w strukturę ciała, czyli potencjalne komplikacje są możliwe. Potencjalnym ryzykiem jest niepowodzenie zabiegu. Dotyczy to pierwszych siedmiu dni po przeprowadzonej wazektomii. Nawet jeżeli wszystkie czynności zostały wykonane perfekcyjnie, istnieje ryzyko znalezienia przez plemniki ujścia między zablokowanymi końcami nasieniowodów. Dlatego zalecana jest kontrola nasienia po ośmiu i dwunastu tygodniach. Nie uznajemy innego wyniku jak zerowy. Jeżeli po dwóch badaniach w spermie są żywe plemniki, konieczna jest korekta zabiegu, a po niej następne badanie.

W ciągu osiemnastu lat praktyki nie odnotowałem konieczności wykonywania drugiej korekty.

Może pojawić się bolesny guzek o wielkości grochu. Gdyby był w innym miejscu, zapewne nawet byśmy go nie zauważyli, a tam jesteśmy bardziej wrażliwi od baśniowej królewny na ziarnku grochu. Guzek po kilku dniach zazwyczaj zmiejsza się. Nasieniowody wracają na swoje miejsce, może trochę w innej postaci, ale to przecież nie ma żadnego znaczenia. Brzegi skóry zrastają się. Nie ma blizny, nie ma śladu, a jest wolność i swoboda.

Bez narkozy: jakakolwiek narkoza jest zbędna. W zupełności wystarczy znieczulenie miejscowe. Są wyjątki od tej zasady. Istnieją szczególne przypadki kliniczne, gdzie stosowane jest znieczulenie w postaci usypiania pacjenta.

Bez igły: gdy się stosuje nowoczesne urządzenia, strzykawka z igłami nie jest potrzebna. Środek znieczulający jest podawany w postaci cieniutkiego strumienia leku, łagodnie wnikającego w odpowiednie miejsce.

Bez skalpela: niczego nie trzeba kroić ani przecinać. Stosujemy specjalne narzędzie chirurgiczne do rozwarstwienia skóry, która po zabiegu naturalnie wraca na swoje miejsce już po upływie trzech, czterech dni.

Bez nieoczekiwanych ciąż: jak się zamknie światło nasieniowodu i jeszcze usunie fragment kilku milimetrów w spermie nie może być plemników, co gwarantuje stuprocentową skuteczność.

O te korzyści najczęściej pytają pacjenci. Listę pozytywów można rozszerzyć o pięć "Nie".

Nie obniża popędu, nawet go zwiększa, dając poczucie komfortu psychicznego i całkowitej swobody. Nie trzeba się o nic martwić i na cokolwiek uważać. Można korzystać z seksu dokładnie tyle, ile otrzymało się od Natury.

Nie osłabia erekcji, jedynie ogranicza mechanicznie wydostanie się z cewki plemników, ale nie ma to ujemnego wpływu na pracę jąder i na całą gospodarkę hormonalną.

Nie zwiększa ryzyka raka gruczołu krokowego ani żadnego innego organu. Nie zwiększa, bo nie jest w dostatecznym stopniu inwazyjna, aby spowodować reakcję obronną organizmu.

Nie jest kosztowna. Sprowadza się tylko do jednorazowego wydatku, będącego nieznacznym procentem kosztów wydawanych na przestrzeni lat na inne środki antykoncepcyjne.

Nie jest dożywotnia. Na życzenie pacjenta można w każdej chwili wykonać zabieg rewazektomii, przywracający mu płodność i zdolność do tradycyjnego poczęcia potomka. Skuteczność rewazektomii nie jest stuprocentowa, ale analogiczna do skuteczności zapłodnienia in vitro.